Saturday, April 26, 2008

So, so salty!


Przedwczoraj wsiadlem o 17.00 do autobusu na trasie Arequipa – Cusco. Dlaczego facet obok mnie siedzi w czapie, czterech swetrach, kurtce i na dodatek ma chuste na kolanach? No nic, taki styl pasterski, mocno daje owca i serem. Myslalem ze to bedzie moj jedyny problem. Autobus ma ubikacje i video! Leci film z Chuckiem Norrisem, oczywiscie za glosno, tu zawsze wszysko jest za glosno. Jedziemy, ja w polarze i grubych skarpetach, spodnie krotkie. Temperatura spada. Jest zimno. Staram sie byc tak blisko ciepla pasterza jak to tylko mozliwe i niepodejrzane. Temperatura spada. Z ubikacji wieje. Gory wokol, autobus sie ciagle wspina. Coraz zimniej. Kazdy element wyposazenia autobusu postrzegam jako mozliwe ubranie. Wodze wzrokiem za wysiadajacymi czy aby przypakiem nie zapomna o kocu, pledzie, chuscie. Niestety. Juz wiem ze ta podroz mnie zalatwi. Spiwor niedostepny w luku bagazowym. 24.00 – rece mam zgrabiale. Czas wlecze sie, gardlo boli, uszy strzelaja. Przez chile zaczepiam stopy o czyjs spiwor, 10 minut ciepla. W koncu biore plaszcz foliowy przeciwdeszczowy z kiosku za 5zl i owijam odkryte lydki, potem owijam je wilgotnym jeszcze recznikiem po kapielach w goracych zrodlach Chivay (tak, goracych!). Stopy wyjmuje z sandalow i wkladam w worek na bagaz podreczny. Niewiele to daje. Docieramy dopiero nad ranem. Choroba jest pewna, gra tylko idzie o to na ile powazna. Pije zoladkowa gorzka, mate de coca, wchodze w spiwor i odmarzam. Oczywiscie niewiele to dalo. To przedwczoraj, dzisiaj gardlo boli jak cholera. Bylem w saunie. Lykam tutejsze specyfiki, byle naturalne. Polopiryne, ktora odobno nie jest wskazana na tej wysokosci (3400m n.p.m.)
Jutro skoro swit mam ruszac na Machu Picchu. Znacie jakies sposoby by sie szybko postawic?
No i plucze gardlo sola, duzo soli. Nazwa bloga nabiera nowego znaczenia.
Naprawde jest so salty!
PS Jak widzicie jestem zapatulony po uszy ,)

5 comments:

Unknown said...

O 4.30 obudził mnie sms.Teraz czytam i oglądam przepiękne zdjęcia.Trzymaj się,dużo zdrowia.

Anonymous said...

wygladasz jak jeden z braci Daltonow - ekstra fotka. Kuruj sie!!!zo

MP said...

może jakiś chamán zaradziłby nieszczęściu. W tej szerokości geograficznej to podobno bardziej rozsądne niż wizyta u tradycyjnego medyka... A poza tym jaka przygoda, tylko uważaj, żeby nie przesadzić z lekarstwami.
Jak się zjada takie zwierzątko z otwartą paszczą w panierce? I co to w ogóle jest?

Unknown said...

to zwierzatko to dobrze nam znana swinka morska ;)

MP said...

ojej! Dziwnie wygląda bez futerka i na talerzu...